Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 1
Íåìຠí³êîãî ;(...
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Władysław Bełza

Ïðî÷èòàíèé : 242


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Zaklęte dzwony. Legenda z dziejów polskich.

WSTĘP

I
Lubisz,  dziatwo,  gdy  zmrok  padnie,
Słuchać  nianiek  opowieści:
O  jeziorze,  które  na  dnie,
Kryształowy  pałac  mieści...

A  w  pałacu  tym  dziewica,
Której  dziki  potwór  strzeże,
Taka  dręczy  ją  tęsknica,
Że  aż  litość  serce  bierze!

I  gotowaś  skoczyć  dziatwo,
W  to  jezioro  co  ją  chowa,
Lecz  wybawić  ją  nie  łatwo,
Bo  zaklęcia  nie  znasz  słowa!

II
Nieraz  trwogą  drżysz  tajoną,
Gdy  zasiadłszy  u  komina,
Dziaduś  z  twarzą  pomarszczoną,
Różne  dziwy  przypomina.

Jak  to  walczył  gdzieś  daleko,
Pod  chorągwią  bohatera...
Jak  to  krew  się  lała  rzeką...
Aż  ci  w  piersiach  dech  zamiera.

Siwy  dziaduś  macha  ręką
I  maluje  żywem  słowem:
Jak  to  walczył  pod  Dubienką,
Pod  Olszynką,  pod  Grochowem.

Potem  widzisz  w  oku  dziada,
Jak  się  męska  łza  zakręci,
I  na  cichą  ziemię  spada,
Niby  zmarłym  ku  pamięci.

I  znów  radabyś  o!  dziatwo!
Ujrzeć  dzielnych  z  pod  Grochowa:
Ale  wskrzesić  ich  nie  łatwo,
Bo  zaklęcia  nie  znasz  słowa!

III
Jak  królewna  ta  zaklęta,
Na  dnie  wody  kryształowem,
Polska,  twoja  Macierz  święta,
Pod  kamieniem  śpi  grobowym.

Lecz  szczęśliwszy  los  królewny,
Niż  los  matki  naszej  świętej:
Bo  się  znalazł  młodzian  pewny,
Co  w  jej  pałac  wszedł  zaklęty;

Niczem  były  dlań  tortury,
I  piekielnych  sił  hałasy:
Przed  pogonią  wznosił  góry,
Zwracał  rzeki  i  siał  lasy...

Przebył  trudy  nad  pojęcia!
I  nim  wreszcie  ją  powitał,
Pierw  o  słowa,  o  zaklęcia,
Pośród  rajskich  ptaków  pytał...

Pierwej  stoczył  bój  z  potworem,
Co  pałacu  strzegł  ze  złota,
Nim  stanęły  mu  otworem,
Zaklętego  zamku  wrota.

A  tej  Polski  naszej  świętej,
Snu  głuchego  wiek  przechodzi,
I  niewiedzieć,  kto  z  zaklętej
Matkę  mocy  wyswobodzi?

IV
Cóż  to,  dziatwo  !  jaka  strata,
Oczy  twoje  łzą  zaćmiewa?
Z  ustek  uśmiech  ci  ulata,
Jak  powiędły  listek  z  drzewa...

Kornie  stoisz  tak  z  daleka...
Powiedz,  czego  ci  potrzeba?
Czy  ptasiego  żądasz  mleka,
Szybki  z  okna,  gwiazdki  z  nieba?

Ha!  już  czytam  w  twojem  licu,
Co  ci  goni  łzę  z  powieki!
Ty  wiesz  o  tym  królewicu,
Co  to  poszedł  w  kraj  daleki...

Poszedł  między  rajskie  ptaki,
Szukać  owych  słów  zaklęcia...
I  ty  w  jego  błędne  szlaki,
Chcesz  z  ufnością  iść  dziecięcia  !

A  więc  dobrze  !  Pójdziem  razem,
Pójdziem  szukać  tego  słowa!
Może  zagrzmi  tym  wyrazem,
Przestrzeń  niebios  lazurowa?

Może  toń  jeziora  drżąca,
W  nocną  je  wyśpiewa  ciszę?
Może  gwiazdka  spadająca,
Na  powietrzu  je  wypisze?

Może  w  głuchej  gdzie  dąbrowie,
Szepnie  je  „macierzy-duszka",
Lub  własnego  ci  dopowie,
Przyspieszony  puls  serduszka.

DZWON  ZYGMUNTOWSKI

I
Na  Wawelu  jęczą  dzwony,
Głośno  nasz  się  Zygmunt  żali,
A  z  wichrami  smutne  tony,
Po  Wiślanej  płyną  fali...

Stary  Zygmunt  łka  jak  dziecię...
Jęki  niosą  wiatry  chyże...
A  z  Zygmuntem  wszystkich  w  świecie,
Zajęczały  dzwonów  spiże...

I  po  ziemi  naszej  całej,
Huczą  dzwony  jak  zaklęte...
Nawet  ów,  z  Loretu  mały,
Cicho  roni  łezki  święte.

Hej  !  kto  płaci  za  podzwonne,
Że  tak  kazał  grzmieć  sowicie  ?
Hej  !  Litewskie  i  Koronne,
Komu,  komu  wy  dzwonicie?

O!  nie  pytaj,  dziatwo  miła,
Jeno  słuchaj,  słuchaj  szczerzej  !
Oto  jedna,  patrz!  mogiła,
A  w  mogile  Polska  leży!

Rozbujane  serce  w  dzwonie,
Wstrząsa  duszę  dziwną  mocą;
A  tam  drugie  —  w  ludu  łonie,
O  pierś  bije,  o  sierocą...

Dzwon  w  niebieskie  grzmi  podwoje,
Głośniej  ludu  serce  szlocha!
I  tak  serc  się  ściera  dwoje,
Które  silniej  Polskę  kocha?

Na  przemiany:  ciszej,  śpiewniej,
Dzwoni  żałość  ich  pobożna,
Że  niewiedzieć,  czy  już  rzewniej,
Nad  ojczyzną  płakać  można?

Jęczą  dzwony...  Dzwonom  śmiechem
Odkrzykują  wtór  morderce;
Aż  z  ostatniem  dzwonów  echem,
Zygmuntowi  pękło  serce.

II
Na  Wawelu  jest  kaplica,
Zygmuntowskiej  pomnik  chwały,
W  której  dotąd  nas  zachwyca,
Włoskich  mistrzów  kunszt  wspaniały.

Światło  na  nią  kładzie  z  góry,
Na  marmurach  cień  głęboki;
W  niej,  gdy  umarł  z  królów  który,
Pokładano  jego  zwłoki.

Skądże  dziś  do  wrót  kaplicy,
Zewsząd  lud  ten  wierny  bieży?
Skąd  te  w  oczach  łzy  tęsknicy?
Skąd  ten  głuchy  szept  pacierzy?

Zażby  krwawe  znów  zagony,
Dzicz  tatarska  zapuściła?
Zażby  Polska  z  swej  korony,
Nowy  klejnot  uroniła?

Ni  to  klejnot  zginął  drogi,
Co  ozdabiał  blask  purpury;
Ni  pohaniec  wdarł  się  srogi,
Ani  z  królów  umarł  który...

Lecz  straszniejsze  —  z  jękiem  wieści,
Wiatr  roznosi  na  wsze  strony:
Oto  Polska  —  o!  boleści!
Całej  zbyła  się  korony  !

O!  przychodźcie  tutaj  społem,
Tu,  gdzie  zimny  trup  jej  leży,
I  uderzcie  kornem  czołem,
Z  czcią  ostatnią  dla  Macierzy!

III
Jak  w  dzień  śmierci  Zbawiciela,
Do  grobowej  tej  kaplicy,
Zewsząd  ludu  zdąża  wiela:
Z  całej  Polski  to  pątnicy.

Cisza  wkoło...  Czasem  jeno,
Mgłą  czarniejszą  zajdą  oczy,
I  na  trumnę,  na  matczyną,
Łza,  zmieszana  z  krwią  się  stoczy.

Tylko  czasem  wśród  tej  ciszy,
Wiatr  stłumiony  jęk  przyniesie,
Że  zaledwie  Pan  Bóg  słyszy,
Jak  tam  nić  żywota  rwie  się.

I  przed  oczy  tobie  stają,
Żywe  z  baśni  tej  wyrazy:
O  tych  ludziach,  co  to  bają,
Że  czarownik  wklął  ich  w  głazy...

Co  tak  wieczność  stali  całą,
Pierś  podając  burzy  ciosom,
I  ze  zgrozy,  —  skamieniałą
Dłoń,  wznosili  ku  niebiosom!

IV
Jakiż  orszak  to  wspaniały,
Pod  zamkowe  mknie  kolumny?
Białych  duchów  zastęp  biały,
Cicho  zbliża  się  do  trumny.

Tak  ich  wstaje  wielu,  wielu,
Z  pod  grobowej  swej  otchłani...
Ach  !  to  nasi  z  pod  Wawelu,
Wodze,  króle  i  hetmani!

Płyną  cienie  te  olbrzymie,
Niby  białych  sznur  gołębi,
Męże  —  których  samo  imię,
Wstrząsa  duszę  aż  do  głębi.

Idą  wielcy  ci  rycerze,
Niosąc  lauru  liść  na  skroni:
Bolesławy,  Kazimierze,
Dwaj  Zygmunci  Jagielloni.

Niegdyś  miecz  ich  z  błyskawicy,
Grzmiał  po  krańcach  ich  dziedziny;
Tronem  był  im  szczyt  Łomnicy,
A  podnóżem  Bałtyk  siny...  

Po  Czarnego  morza  piany,
Nieśli  berło  namiestnicze,
A  u  stóp  im  jak  brytany,
Legły  kraje  hołdownicze!

Niegdyś  oni  Polsce  klęli
Wolność  świętą...  O  !  ohydo  !
Dziś  po  wiekach,  starce  bieli,
Nad  ojczyzną  płakać  idą...

V
Nad  omszałym  grobu  głazem,
Z  grzmotem  wielkim  pęka  płyta,
I  mąż  cały  za  żelazem,
Stróż  Wawelu  —  wstaje  Kmita.

Echo  dalej  grzmot  podaje,
Bije  w  kratę  mogił  rdzawą:
Jan  Tarnowski  z  grobu  wstaje
I  potrząsa  swą  buławą.

Na  to  hasło,  do  swych  znamion,
Wstają  z  mogił  czujne  straże,
Skrzydła  wieją  im  u  ramion:
Ach  !  to  nasi  są  husarze!

Niegdyś  —  lot  tych  orłów  dumny,
Pruł  słoneczne  nieba  szlaki:
A  dziś  oni  u  tej  trumny,
Idą  kruszyć  swoje  znaki!

Idą  łamać  oręż  rdzawy,
Cienie  mężów  tajemnicze:
Tu  składają  swe  buławy,
Jabłonowscy,  Chodkiewicze...

Tu  strzaskany  kord  w  prawicy,
Dąży  złożyć  kalek  paru:
To  ostatni  wojownicy,
Z  pod  Racławic  i  z  pod  Baru...

I  ci  tutaj,  co  w  swej  drodze,
Los  zawistny  mieli  służką:
Dwaj  ostani  dążą  wodze,
Książę  Józef  i  Kościuszko.

A  nad  głową  ich  sztandary,
Wieją  dumnie,  wrogów  straszą,
Hasłem  dawnej,  polskiej  wiary:
„Nasza  wolność  jest  i  waszą!"

VI
Jak  na  słowo  czarodzieja,
Co  zapory  grobów  targa,
Wstaje  wielki  kaznodzieja,
Złotousty  idzie  Skarga  !

Idzie  w  smutku  i  tęsknicy,
Cisza  nad  nim  pogrobowa;
Tylko  echa  tej  świątnicy,
Powtarzają  jego  słowa.

Tylko  ci,  co  to  z  kamieni
Wyciosani  na  sen  wieczny,
Wstają,  echem  tem  zbudzeni,
Jakby  na  sąd  ostateczny.

I  wstecz  wieków  myśl  cofnięta,
Dziwny  jakiś  obraz  roi:
Wstaje  cała  przeszłość  święta,
Huf  rycerzy  w  lśniącej  zbroi...

Piękne  panie  i  dworzany,
W  złotogłowiu  i  szkarłacie;
A  na  tronie  między  pany,
Siadł  król  Zygmunt  w  majestacie.

Na  tle  złota  i  kamieni,
Co  królewski  dwór  przetyka,
Większym  blaskiem  się  promieni,
Skromna  postać  zakonnika.

Oto  patrzcie  jak  w  tem  gronie,
Nagle  osiadł  strach  ponury  !
Mąż  w  niebiosa  podniósł  dłonie,
Jakby  piorun  ściągał  z  chmury...

Oto  prorok  grzmi  natchniony,
Planów  Bożych  wielki  świadek:
„Stany  Litwy  i  Korony,
„Zapowiadam  wam  upadek!"

Obraz  padł  gdzieś  w  otchłań  ciemną,
Tylko  echo  groźbą  grzmiało,
I  ów  świadczył  mąż  przedemną,
Że  się  słowo  ciałem  stało...

VII
Zdała,  coraz  to  boleśniej,
Coraz  tęskniej,  coraz  smutniej,
Dźwięk  dolata  cichej  pieśni,
Czarnoleskiej  dźwięcznej  lutni...

Idzie  w  wieńcu  ze  siwizny,
Wieszcz  nasz,  łkając  piersią  całą,
Bo  na  „Treny"  dla  Ojczyzny,
Strun  na  harfie  mu  nie  stało...

Więc  spuściznę  swą  grobową,
Na  nic  zdatną  już  w  tej  dobie,
Pieśń  i  lutnię  bojanową,
Na  Ojczyzny  składa  grobie.

Jak  za  natchnień  swych  rodzicem,
Sunie  dziatwy  ciżba  wierna:
Naprzód  idzie  z  bladem  licem,
Ascetyczny  cień  Acerna;

Idzie,  gniewnie  szarpie  wąsa,
Groźnym  wzrokiem  tłum  przestrasza,
I  wychudłą  ręką  wstrząsa
I  podzwania  w  trzos  Judasza...

I  w  grób  zdrajców  pięścią  wali,
Zardzewiałą  łamie  kratę:
„Tym,  co  Polskę  zaprzedali,
„Niosę  —  woła  —  ich  zapłatę  !"

Za  nim  stąpa  ów  syn  kmiecy,
A  najsłodszy  wieszcz  lechicki,
Pierwszy  z  chłopów,  który  plecy
Od  ksiąg  zgarbił,  —  nasz  Janicki.

Tam  Miaskowski  w  lutnię  złotą
Grzmi  i  woła:  „Szatę  wroną
„Włóż  o  Safo  !  i  bij  oto,
„W  płacz  serdeczny  nad  Koroną!"

VIII
Czy  widzicie?  geniusz  sławy
Złotym  kluczem  grób  odmyka;
Oto  staje  w  progu  nawy,
Duch  słoneczny  Kopernika.

W  górę  rzuca  wzrok  natchniony,
Tam,  gdzie  zorza  prawdy  świta,
Idzie  w  błękit  zapatrzony
I  gwiazd  o  los  Polski  pyta!

Za  nim  świetnym  korowodem,
Płynie  długi  orszak  cieni:
Oto  stają  przed  narodem,
Mędrcy  polscy  i  uczeni.

Stają  cienie  te  szlachetne,
Otoczone  czcią  i  mirem,
Lecz  ich  gwiazdy  bledną  świetne,
Bo  przykryte  smutku  kirem.

O  wy,  których  wiatr  kołysze,
Przez  gwiaździste  niebios  stropy,
Mówcie,  jakie  Bóg  tam  pisze,
Dla  Ojczyzny  horoskopy?

O!  mów  ty,  wybrańcze  nieba,
Co  po  mlecznej  stąpasz  drodze,
Któryś  z  wozu  strącił  Feba,
By  sam  ująć  jego  wodze...

Mów!  bo  świt  się  w  chmurach  grzebie,
Że  nie  przedrzeć  mgły  oczyma,
Czy  już  Polska  na  swem  niebie,
Opiekuńczej  gwiazdy  nie  ma?

Próżno  pytam...  Cisza  głucha  !
Duchy  stoją  smutni,  biedzi...
Próżno  w  niebo  skłaniam  ucha
I  tam  niema  odpowiedzi!...

ZJAWISKO

I
Wkoło  trumny  marmurowej,
Co  pokrywa  drogie  zwłoki,
Stoi  orszak  pogrzebowy,
W  ciszy  wielkiej  i  głębokiej.

Smutne  „requiem"  brzmią  organy,
Serca  wszystkich  drżą  w  pokorze...
Odzież  te  czasy,  gdy  te  ściany
Odbijały:  „Ciebie  Boże!"...

Gdy  tu  wodze,  króle  nasi,
Po  odbytej  bitwie  walnej
Nieśli  wota...  a  Prymasi
Hymn  „Te  Deum"  tryumfalny?

Gdy  tu,  wieńcząc  wielkie  dzieło,
Które  burzył  mnich  niecnota,
Z  pod  Grunwaldu  nasz  Jagiełło,
Sto  chorągwi  słał  na  wota?

Gdy  tu  król  nasz,  Zygmunt  Stary,
Jak  bywało  dzicz  przepłoszy,
Z  rąk  Tarnowskich  brał  sztandary
I  na  klęczkach  hołd  Wołoszy?

Gdzież  te  czasy  dawnej  chwały  ?
Gdzież  ta  królów  dań  powszednia?
Gdzież  te  hymny,  co  tu  brzmiały,
Gdy  Jan  trzeci  wracał  z  Wiednia?

Wszystko,  wszystko  pogrzebione  !...
Tylko  czasem  w  nocną  ciszę,
O  trofea,  zawieszone
Pod  sklepieniem,  —  wiatr  kołysze.

Tylko  czasem,  gdy  zmrok  pada,
Jęk  w  Wawelskiej  słychać  skale,
I  duch  jakiś  błędny  gada,
O  minionej  przodków  chwale  !

II
Żałobnego  „requiem"  strugi
Gdzieś  skonały  u  ołtarza...
Tylko  kolumn  szereg  długi,
W  ciszy  sobie  je  powtarza.

Tylko  wiatr  je  o  arkady
I  o  smukłe  trąca  wieże,
Skąd  cherubin  smutku  blady,
Przed  tron  Stwórcy  je  zabierze.

I  wraz  nawa  tej  świątnicy
Pęka,  jak  sklep  niebios  Boży,
Ody  go  mgnienie  błyskawicy,
Dla  śmiertelnych  ócz  otworzy.

I  przez  jasne  niebios  wrota,
Gdzie  duch  Pański  jeno  wchodzi,
Płynie  istny  potok  złota,
Topiąc  cały  gmach  w  powodzi.

Już  grobowce  te  ponure
Drżą,  od  blasków  całe  lśniące...
Rzędy  kolumn  pną  się  w  górę,
Niby  słupy  gorejące...

A  u  Świętych,  tam  na  boku,
Taką  zorzą  płonie  lice,
Jakby  Pan  Bóg  dał  ich  oku
Odbić  niebios  tajemnice...

Z  płomiennego  morza  fali,
Spływa  anioł  srebrnopióry;
Nad  nim  zorzy  brzask  się  pali,
Brzask  zarania  i  purpury...

Niby  w  locie  gwiazda  chyża,
Co  przez  niebios  spada  tonie,
Tak  się  on  do  trumny  zbliża
I  wyciąga  nad  nią  dłonie.

Głosem,  słodszym  nad  dźwięk  lutni,
Co  brzmi  chwale  Boskiej  k'  woli:
„Pokój  —  rzecze  —  wam,  o  smutni!
„Pokój  ludziom  dobrej  woli!"

A  choć  cichy  głos  anioła,
Dziwnej  pełen  jest  słodyczy,
Przecież  wszystko  tu  dokoła,
Drży  od  grozy  tajemniczej.

Wstrząsł  się  Wawel  w  swem  sklepieniu,
Grób  za  grobem  się  rozpada!
I  szmer  pobiegł  w  zgromadzeniu:
„Cyt!  niech  poseł  Boski  gada!"

III
A  niebieski  gość  skrzydlaty,
Cicho  się  nad  ludem  waży...
I  złocistym  rąbkiem  szaty,
Gęste  łzy  ociera  z  twarzy.

I  u  trumny,  co  krwią  broczy,
Klęka,  chyląc  kornie  czoła:
Aż  ukrywszy  w  dłoniach  oczy,
„Polsko  biedna!"  w  głos  zawoła...

„Polsko!  dawne  cnót  siedlisko,
„Podeptana  wdzierców  nogą,
„Jakżeś  ty  upadła  nisko,
„Że  dziś  niemasz  już  nikogo...

„Któż  nad  grobem  twoim  stanie?
„Kto  uderzy  w  jęk  boleści?
„I  opłacze  twe  skonanie
„I  wskrzeszenie  twe  obwieści?...

„Nikt,  nikt  z  ludzi  !  Lecz  Pan  w  niebie,
„Spojrzał  na  cię  u  podnóża,
„I  mnie  zesłał  tu  do  ciebie,
„Świadka  dziejów  twych  i  stróża!

„Jak  przed  wieki  ja  ci  niosłem
„Twą  koronę  z  niebios  daną,
„Gdy  sędziwy  Piast,  pruł  wiosłem
„Pod  Kruszwicą,  toń  goplaną;

„Tak  po  wiekach  znów  przychodzę,
„By  zapłakać  nad  twą  trumną,
„I  żałości  puścić  wodze,
„I  twą  przeszłość  wskrzesić  dumną.

„Bo  na  powieść  o  twym  losie,
„Nim  Bóg  straszny  sąd  obwoła,
„Niema  dźwięków  w  ludzkim  głosie,
„Na  to  trzeba  ust  anioła.

„Więc  co  w  Bogu  ma  początek,
„Niech  ku  chwale  Boskiej  gorze...
„Z  tem,  przeszłości  twojej  wątek,
„Rozpoczynam  w  Imię  Boże!"

LEGENDA  Z  DZIEJÓW  POLSKICH

I
Przed  wiekami,  przed  dawnemi,
Po  bałtyckich  wód  zwierciadło,
Na  tej  samej,  polskiej  ziemi,
Wielkie  plemię  się  rozsiadło.

Był  to  naród  nad  narody!
Oh  !  jedyny  dziś  pod  niebem...
Orał  pługiem,  sycił  miody
I  rad  dzielił  się  swym  chlebem.

Ziemię  swoją  macierzystą,
Ponad  wszystko  kochał  w  świecie:
Sercem  czystem,  duszą  czystą,
Jak  swą  matkę  kocha  dziecię.

To  też  ziemia  ta  najświętsza,
Pełna  była  dlań  ofiary:
Gdzie  się  wkopał  do  jej  wnętrza,
Wszędzie  skarbów  miał  bez  miary...

Wszystko  z  Bożej  wziął  szczodroty
I  na  roli  i  pod  rolą:
Miał  żelazo  na  brzeszczoty
I  chleb  własną  krasił  solą.

A  gdzie  wysłał  wzrok  na  zwiady,
Bóg  go  hojnem  cieszył  wianem:
Kwieciem  śmiały  mu  się  sady,
Łany  zbożem,  łąki  sianem...

Zwierza  w  lasach  miał  niemało,
Wody  rybne,  ule  rojne,
Samo  życie  mu  się  śmiało,
Pracowite  i  spokojne.

II
Jak  nie  kochać  takiej  ziemi,
Gdzie  go  w  łasce  swej  Bóg  chował  ?
I  gdzie  wspólnie  z  braćmi  swemi,
Żył  poczciwie  i  pracował?

Inne  ludy,  dziwna  siła,
Wśród  bezmiernych  stron  rozmiata,
Dlań  kolebka  i  mogiła,
Granicami  były  świata.

Z  sąsiadami  żył  on  w  zgodzie,
Chętny  w  radzie  i  w  posłudze,
Równy  możnym  w  swej  zagrodzie,
Nie  łakomił  się  na  cudze.

Jak  łza  czysty  i  bez  skazy,
Sercem  prosty,  szczery  w  słowie,
Mord,  rabunek,  —  te  wyrazy,
Obce  były  jego  mowie.

Był  on  mężny,  lecz  nie  męstwem,
Co  to  nie  zna  żadnej  tamy;
Nie  upajał  się  zwycięstwem,
Krwi  nie  pragnął  dla  krwi  samej...

I  gdy  nieraz  wróg  zbłąkany,
Do  drzwi  jego  zakołata:
Skoro  przyjął  go  w  swe  ściany,
Już  w  nim  widział  tylko  brata.

III
Niech  gadają  dawne  dzieje,
Powieść  ludu,  pieśń  natchniona,
Jaki  duch  z  tej  ziemi  wieje
I  czem  niegdyś  była  ona?

Niech  się  ozwą  świadki  żywe,
Co  na  wielkość  jej  patrzyły:
Ludzie,  czasy,  dęby  siwe
I  kurhany  i  mogiły.

O  !  tak,  —  wielką  była  ona,
W  majestacie  swojej  chwały!
Ach  !  i  wtedy  swe  ramiona,
Roztaczała  na  świat  cały!

Ludy,  widząc  ład  odwieczny,
Z  zaufaniem  biegły  do  niej:
I  trzech  koron  blask  słoneczny,
Bił  jej  wówczas  z  jasnej  skroni.

Stąd  królewskie  brano  córy,
By  zdobiły  obce  trony;
Tu  wyzuty  z  swej  purpury,
Król  się  chronił  bez  korony.

Tu  o  prawa,  tu  o  berła
Wyciągano  zewsząd  dłonie...
O!  bo  Polska,  jako  perła,
Lśniła  ludom  w  ich  koronie!

Zdobna  Bożym  majestatem,
Spichlerz  ludów  i  skarbnica:
Dziewięć  wieków  szła  przed  światem,
Jak  u  żniwa  przodownica.

Pierś  jej  stała  za  przedmurze
I  za  ludzkość  i  świat  cały...
Grom  północy,  wschodnie  burze,
Z  rykiem  u  jej  stóp  konały.

A  gdy  w  długim,  ciężkim  znoju,
Świat  miłości  stracił  słowo:
W  sercu  Polski  jak  we  zdroju,
Bóg  odrodził  je  na  nowo.

IV
O  !  miłości  nasza  święta,
Cenna  perło  w  serca  toni,
Któż  bo  łask  twych  nie  pamięta,
Nie  zna  ciepła  twojej  dłoni?

Już  u  Gopła,  pod  Kruszwicą,
Mogły  poznać  cię  narody,
Kiedy  dziwną  tajemnicą,
Rozmnożyłaś  chleb  i  miody...

Gdy  lud  mnogi,  stutysięczny,
Z  gościnnością  przodków  starą,
Podejmował  Piast  ów  wdzięczny,
Złocistego  miodu  czarą.

Wielka  w  tobie  leży  cnota,
Co  nas  strzeże  od  pogromu;
Ty  otwierasz  chętnie  wrota
I  rozszerzasz  ściany  domu...

W  tobie  leży  czar  nielada
I  zaklęty  skarb  miłości,
W  tobie  lud  swe  serce  składa:
Polska  nasza  gościnności!

V
Niechaj  mówią  jezior  tonie,
Głębie  naszych  wód  bezdenne,
Co  tam  kryją  w  swojem  łonie,
Jakie  skarby  drogocenne?

Gopło!  otwórz  swe  przepaście,
Z  których  tyle  podań  trysło,
I  o  starym  powiedz  Piaście...
Mów  o  Wandzie,  sina  Wisło!

Pograniczny  Dnieprze,  Odro,
Rzeki,  wody  Polski  całej,
Wyśpiewajcie  piersią  modrą,
Pieśń  dziejowej  naszej  chwały!

Bo  jak  polskich  dziejów  fale,
Czystem  biegły  wciąż  korytem,
Tak  i  w  waszych  wód  krysztale,
Bóg  je  pierwszym  odbił  świtem.

VI
Jest  jezioro  jedno  słynne,
Co  pod  Gnieznem  lśni  zamknięte,
Które  dotąd  usta  gminne,
Od  wiek  wieków  zowią  „święte".

W  niem,  jak  z  baśni  dociec  można,
Co  w  swój  urok  je  spowiła:
Niegdyś  Mieszka  dłoń  pobożna,
Bóstwa  pogan  tu  topiła.

I  tu,  podług  wieści  starej,
Co  z  ust  do  ust  leci  chyża:
Po  raz  pierwszy  światło  wiary,
Błysło  Polsce  z  ramion  krzyża.

Czemuż  jednak  wód  tych  tonie,
Lud  omija  w  nocną  ciszę?
Czemu  rzadko  na  ich  łonie,
Łódź  rybacka  się  kołysze?

Bo  lud  wierzy  w  swej  pokorze,
Że  gdy  wicher  fale  zwełnia,
Świat  zaklęty  w  tem  jeziorze,
Tajemnice  swoje  spełnia.

I  choć  wieków  przeszło  tyle
I  burz  tyle  ponad  falą:
Duchy  w  wodnej  swej  mogile,
Starym  bogom  wciąż  się  żalą.

VII
Gopło!  źródło  ty  natchnienia,
Dumne  dziejów  tajemnicą:
Witaj  !  zdroju  odrodzenia,
Narodowych  cnót  chrzcielnico!

Kiedy  silniej  pierś  uderzy,
W  takt  dziejowym  Polski  godom,
Zawsze  wzrok  mój  i  myśl  bieży,
Ku  przejrzystym  twoim  wodom.

W  nich  przegląda  przeszłość  cała,
W  nich  mi  błyska  duch  narodu:
Owa  Piasta  chatka  biała,
Owe  wonne  plastry  miodu...

I  tej  wieży  szczyt  ogromny,
Co  się  wśród  otchłani  sroży,
Jako  świadek  wiekopomny,
Gniewu  ludu  —  pomsty  Bożej.

W  nich  zaranie  dziejów  świeci,
Co  się  zmienia  w  świt  wspaniały;
Tylko  patrzę  —  rychło  wzleci,
Pod  obłoki  orzeł  biały?

Rychło  Wojciech  ów  mąż  Boży,
Chrztem  zbawienia  skroń  mą  zrosi?
Rychło  wrota  Piast  otworzy
I  do  chaty  mię  zaprosi?

O  !  przestworzu  wód  szeroki!
O!  jezioro  ty  natchnione  !
Za  te  czary  i  uroki,
Bądź  po  stokroć  pozdrowione  !

VIII
W  świętojańską  noc  czerwcową,
Obyczajem  jest  u  gminu,
Że  dziewczyna  w  Wisłę  płową,
Rzuca  wieniec  z  rozmarynu;

A  u  brzegu  chłopiec  młody,
Kwiat  rzucony  chwyta  w  locie,
I  oboje  z  biegu  wody,
Wysnuwają  guseł  krocie.

Jakaż  postać  dziś  tu  kroczy,
Tak  wspaniała  a  tak  rzewna?
Jak  sierota  w  łzach  ma  oczy,
A  spogląda  jak  królewna?

Szata  na  niej  złotolita
I  korona  zamiast  wianka?
Cyt!  czekajcie:  pewnie  spyta,
Wód  Wiślanych  o  kochanka?

Lecz  nie...  słówka  rzec  nie  raczy.
Zimna  stoi  jakby  z  głazu,
Ni  nadziei,  ni  rozpaczy,
Nie  ma  w  oczach  jej  wyrazu.

Potem  zdejmie  djadem  z  głowy
I  zawiedzie  głośne  żale:
„Płyń  mi,  wianku  mój  cierniowy,
„Przez  wiślane,  srebrne  fale...

„Na  doliny  i  na  góry
„Roznoś  skargi  moje  łzawe,
„Mów,  że  polskiej  ziemi  córy,
„Śmierć  przenoszą  nad  niesławę  !...

„Niech  się  długo  nie  ucisza
„Głos,  co  smutne  serce  roni:
„Mów,  że  nigdy  dłoń  przybysza,
„Nie  posiądzie  Polki  dłoni!

„Nieś  przestrogi  groźnej  słowa,
„Po  przezroczu  wód  szerokiem:
„Córy  polskie  sam  Bóg  chowa  —
„Przed  łakomem  wrogów  okiem!"

I  z  tem,  drżąca  i  spłoniona,
Niby  rybka  w  tonie  pluska;
Fala  lekko  potrącona,
Mieni  się  jak  srebrna  łuska.

Chwilę  krótką,  Wisły  wody,
Drgały  dreszczem  w  głębiach  fali,
Lecz  po  chwili,  bez  przeszkody,
Znów  jak  przedtem  biegły  dalej...

O!  wy  fale  Wisły  płowe,
Wiecież  coście  pogrzebały?
Nie  dziewicę,  nie  królowę,
Lecz  narodu  klejnot  cały...

Płyńcież  cicho  nad  ofiarą,
Jęcząc  skargi  żałosnemi,
I  wciąż  dzwońcie  jej  pieśń  starą:
„Wanda  leży  w  naszej  ziemi!"

IX
O  !  minionych  lat  postacie,
Piasta,  Wandy  wy  rówieśni!
W  legendowej  swojej  szacie,
Na  zaklęcie  wstańcie  pieśni!

O!  wy  ziemi  tej  zaszczyty,
Wojownicy  pełni  sławy,
Wzruszcie  zimne  swe  granity,
Ziemomysły,  Przemysławy!

Niech  ta  przeszłość  z  pod  mogiły,
Na  zaklęcie  pieśni  wstanie!
Wskrześ  ją  słowem  pełnem  siły,
Stary  wieszczu  nasz,  Bojanie!

Mów  o  owych  dniach  uroku,
Które  żyją  w  podań  echu:
O  wawelskim  powiedz  smoku,
O  Krakusie  i  o  Lechu.

Zwróć  się,  zwróć  w  te  czasy  lepsze,
Ody  Bolesław,  król  nasz  śmiały,
Dźwięczne  surmy  kładł  po  Dnieprze,
Aby  sławą  jego  brzmiały!

Bo  któż  godniej  z  podań  czary,
Niedosnutą  baśń  dopowie,
Jeśli  nie  ty,  wieszczu  stary,
Coś  przy  dziejów  stał  budowie!

X
Jest  gród  w  Polsce  ponad  grody,
Wyniesiony  okazale:
Pod  nim  srebrne  Wisły  wody,
Cicho  toczą  swoje  fale.

Gród  ten  dawny  ma  początek,
Bo  przedświtu  dziejów  sięga;
Pełen  wspomnień  i  pamiątek,
Jak  pisana  dziejów  księga.  

A  legenda  o  nim  taka,
Ku  sędziwej  jego  chwale:
Że  za  króla  jeszcze  Kraka,
Na  wawelskiej  usiadł  skale.

Gród  to  święty  i  dostojny:
Bo  za  dawnej  w  nim  pamięci,
Żył  Jan  Kanty  bogobojny
I  mężowie  żyli  święci...

W  cnotach  rosły  tutaj  domy,
Cne  Bonary,  Odrowąże:
To  też  łaski  znak  widomy,
Dzieje  miasta  z  niebem  wiąże.

I  niedarmo  serce  wieszcze,
Zwraca  się  do  tego  grodu;
Bo  przeczuwa,  że  w  nim  jeszcze,
Żyje  czerstwy  duch  narodu.

Każdy  głaz  tu  w  prochu  legły,
Ma  osobne  swoje  dzieje...
Z  każdej  niemal  tutaj  cegły,
Duch  przeszłości  naszej  wieje...

Wśród  przeróżnych  dziwów  wielu,
Niemych  świadków  lepszej  doby,
Jest  tam  zamek  na  Wawelu,
I  królewskie  są  tam  groby...

I  świątynia  jest  wspaniała,
Równej  niema  ziemia  lacka;
Z  niej  ku  niebu,  niby  strzała,
Biegnie  wieża  Maryjacka.

A  z  pod  wieży  tej  sklepienia,
Na  dalekie  sioła,  wioski,
Hejnałowe  biją  pienia,
W  cześć  Maryi  Częstochowskiej.

I  jest  Skałka  —  a  z  jej  ściany,
W  drzew  ukryty  zieloności,
Patrzy  kościół  murowany,
Niby  oko  Opatrzności.

O  !  promienneż  jest  to  oko,
Że  aż  przed  niem  gwiazdy  bledną,
Które  czuwa  wciąż  wysoko,
Nad  ojczyzną  naszą  biedną...

Co  jak  gwiazdka  utajona,
Całej  Polski  głąb  przenika:
Wzrok  pierwszego  jej  Patrona,
Stanisława  męczennika.

O!  Ty  Bożych  łask  szafarzu!
Przy  cudownym  Twoim  grobie  —
Na  ojczyzny  dziś  cmentarzu,
Stróżu  Polski  —  pokłon  Tobie!

XI
Oto  wchodzę  pod  sklepienie,
Tej  świątyni  na  Wawelu:
Pokój  wam,  o  wielkie  cienie,
Co  tu  spicie  od  lat  wielu...

Pokłon  wam  i  cześć  niezłomna,
W  tych  dniach  smutku  i  żałoby:
O  katedro  wiekopomna,
O  królewskie  nasze  groby!

Płonna  lampka  blask  swój  siny,
Po  zakątkach  drżąc  zatacza,
I  do  ojców  mych  dziedziny,
Przyprowadza  mię  tułacza...

Jak  tu  cicho  i  jak  błogo,
Pod  mogiłą  tą  podziemną!
Prócz  mnie  —  niema  tu  nikogo,
Tylko  jeden  Bóg  nademną...

Tylko  smutne  te  kolumny,
Jak  cyprysów  rząd  na  grobie...
Tylko  te  królewskie  trumny,
Co  zamknęły  wszystko  w  sobie...


XII
Jakieś  cienie  tajemnicze,
Wysuwają  się  z  ukrycia:
O!  poznaję  ich  oblicze,
Jakbym  widział  je  za  życia!

Widzę  was  tu  w  tej  świątnicy,
Zygmuntowie  wielcy  nasi!
Miecz  połyska  wam  w  prawicy,
Wawrzyn  czoła  wasze  krasi...

Widzę  was,  o  cne  postacie!
Mądrość  bije  wam  od  czoła,
Słodycz  dziecka  w  oczach  macie,
A  miecz  w  dłoni  —  archanioła!

Wasze  prochy  tu  dostojne,
W  tej  świątnicy  odpoczęły...
Widzę  was  o  duchy  zbrojne,
Batorego  i  Jagiełły...

Widzę  wielkość  mej  Ojczyzny,
Co  pod  pieczą  waszą  rosła,
A  dziś  stoi  wśród  mielizny,
Jak  samotna  łódź  bez  wiosła...

Nad  nią  burza  ryczy  dzika,
Fala  nawę  w  przepaść  chłonie,
Znikąd  gwiazdy  ni  sternika,
Coby  wiodły  ją  przez  tonie...

Czemuście  mi  poznać  dali,
Wielkość  dawną  w  tej  zamroczy?
Wstyd  mi  czoło  moje  pali,
Nie  śmiem  stanąć  wam  przed  oczy.

Cóż  ja  biedny,  cóż  wam  rzeknę,
Gdy  staniecie  groźni,  niemi?...
Chyba  do  was  się  ucieknę,
O  !  anioły  naszej  ziemi!

Chyba  pójdę,  skąd  nad  groby,
Krzyż  promienny  wiara  dźwiga:
Tam  mej  troski  i  żałoby,
Ulituje  się  Jadwiga...

Pójdę  bólem  rozszalały,
Do  stóp  świętej  tej  postaci,
I  zapytam  drżący  cały:
„Matko!  —  kto  mi  łzy  zapłaci  ?"

XIII
Dziejów  naszych  księgo  złota,
Wielka  w  tobie  moc  zamkniona:
Na  dnie  twoim  leży  cnota,
Niby  perła  utajona!

Snopy  blasków  i  promieni,
Rozsypujesz  dziejom  na  tło,
Nie  znasz  mroków  ani  cieni,
Samo  w  sobie  skupiasz  światło.

Tyś  jak  jutrznia  jest  różowa,
Co  wesela  blaskiem  płonie...
I  nie  darmo  „Gwiazd  Królowa"
W  polskiej  świeci  nam  koronie.

I  niedarmo,  Polsko  miła,
Sztandar  wiary  niosłaś  górą,
Boś  ty  jedna  godną  była,
Bożej  Matki  zwać  się  córą.

Już  u  dziejów  swych  kolebki,
Poszłaś  w  niebo  orlim  lotem!
Już  żył  w  tobie  ten  duch  krzepki,
Co  jak  olbrzym  wyrósł  potem...

Już  twa  słodycz  i  gościnność,
W  siwym  Piaście  się  skupiła;
Już  ofiary  cnej  powinność,
Z  Wandą  w  cichy  grób  zstąpiła.

Dotąd  duch  ten  czuwa  stary,
Na  mogile  twych  pamiątek,
Duch  miłości  i  ofiary,
Co  dał  dziejom  twym  początek!

XIV
Jest  w  Karpatach  góra  wielka,
Wyniesiona  ponad  inne,
Jak  cudowna  karmicielka,
Czarem  poi  serca  gminne.

Szczyt  jej  wiecznie  po  za  chmurą,
Ginie  w  rąbku  śniegów  białym,
Lud  ją  zowie  „Babią  górą"
Stąd,  że  matczy  Tatrom  całym.

Duch  podania,  co  z  niej  wieje,
Włada  w  pełni  wśród  tej  dziczy,
I  na  całe  nasze  dzieje,
Rzuca  urok  tajemniczy.

Nieraz,  gdy  noc  padnie  głucha,
A  wiatr  w  zeschły  liść  szeleści,
Grono  prządek  trwożnie  słucha,
Czarodziejskiej  opowieści.

Na  odźwierku  blask  łuczywa,
Fantastyczne  rzuca  cienie,
A  staruszka,  babka  siwa,
Budzi  dawnych  lat  wspomnienie.

I  gdy  rąbek  ich  odsłania,
To  jak  wróżka  kiedy  wieści:
Taka  moc  w  niej  przekonania,
Taka  siła  w  jej  powieści...

Coraz  wolniej  mkną  wrzeciona,
Coraz  ciszej  w  gwarnym  chórze,
Dziatwa  słucha  rozmarzona,
Baśni  o  zaklętej  górze.

XV
Wieki  płyną  —  jak  w  tej  stronie,
Nie  za  ludzkiej  już  pamięci,
W  tajemniczem  góry  łonie,
Wojownicy  spią  zaklęci...

Skąd  tu  przyszli,  kiedy,  poco?
Próżno  pytać  wieści  głuchej,
Dość,  że  nieraz  ciemną  nocą,
Długim  sznurem  mkną  tu  duchy.

Nieraz  słychać  tu  chrzęst  broni
I  stłumiony  gwar  człowieczy,
Brzęk  ostrogi,  rżenie  koni
I  ostrzenie  stalnych  mieczy.

A  gdy  burza  pomknie  dzika,
Poprzez  nagie  Tatr  ogromy,
Góra  z  grzmotem  się  odmyka
I  duch  staje  w  niej  widomy.

Stoi,  patrzy  w  dal  głęboką
I  poświstu  wichrów  słucha,
Nieruchome  jego  oko,
Zdradza  ognie  jego  ducha.

Szyszak  mu  na  skroni  błyska,
Pierś  rozsadza  pancerz  twardy,
Głownię  miecza  w  dłoni  ściska,
Stoi,  patrzy  rycerz  hardy.

Cisza  wkoło...  żadne  zgoła
Nie  wstrząsają  ziemi  dreszcze...
„Czy  już  pora?"  rycerz  woła  —
A  głos  z  góry  grzmi:  „Nie  jeszcze  !"

I  znów  grom  po  gromie  spada,
Jak  w  dzień  sądu  ostateczny,
Góra  z  jękiem  się  zapada
I  duch  wraca  na  sen  wieczny.

Lecz  niedługo  już  snu  tego,
Stara  babka  dziatwie  wróży:
Za  chwilami  chwile  biega,
Słońce  wstaje  znów  po  burzy...

Wkrótce  wzejdzie  dzień  słoneczny,
Dzień  zbawienia,  dzień  otuchy,
Co  z  pościeli  zbudzi  wiecznej,
Pod  tą  górą  śpiące  duchy,

Wstaną  one,  miecz  przypaszą,
Na  cisawe  konie  wsiędą,
I  za  świętą  sprawę  naszą,
Z  zaborcami  walczyć  będą.

Bo  nie  żadna  siła  ludzi,
Przyjdzie  w  pomoc  Polsce  świętej
Tylko  ten  ją  duch  obudzi,
Co  w  tej  ziemi  spi  zaklęty!

XVI
Duchu  Polski  wiecznie  żywy!
Mimo  ciosy  co  dnia  krwawsze,
Mimo  wroga  ręki  mściwej,
Nieśmiertelny,  żyjesz  zawsze!

W  tobie  wiara  i  otucha,
W  tobie  port  nasz  i  zbawienie;
Tyś  Bożego  cząstką  ducha,
Więc  i  wieczne  twe  istnienie!

W  tobie  tkwi  to  wieszcze  słowo,
Co  pomimo  zniszczeń  dzieła,
Grzmi  nad  płytą  pogrobową:
„Jeszcze  Polska  nie  zginęła!"



Íîâ³ òâîðè