Ñàéò ïîå糿, â³ðø³, ïîçäîðîâëåííÿ ó â³ðøàõ ::

logo

UA  |  FR  |  RU

Ðîæåâèé ñàéò ñó÷àñíî¿ ïîå糿

Á³áë³îòåêà
Óêðà¿íè
| Ïîåòè
Êë. Ïîå糿
| ²íø³ ïîåò.
ñàéòè, êàíàëè
| ÑËÎÂÍÈÊÈ ÏÎÅÒÀÌ| Ñàéòè â÷èòåëÿì| ÄÎ ÂÓÑ ñèíîí³ìè| Îãîëîøåííÿ| ˳òåðàòóðí³ ïðå쳿| Ñï³ëêóâàííÿ| Êîíòàêòè
Êë. Ïîå糿

 x
>> ÂÕ²Ä ÄÎ ÊËÓÁÓ <<


e-mail
ïàðîëü
çàáóëè ïàðîëü?
< ðåºñòðaö³ÿ >
Çàðàç íà ñàéò³ - 3
Ïîøóê

Ïåðåâ³ðêà ðîçì³ðó




Cyprian Kamil Norwid

Ïðî÷èòàíèé : 159


Òâîð÷³ñòü | Á³îãðàô³ÿ | Êðèòèêà

Sen

I
Miałem  sen,  nie  wiem,  o  ile  bezsenny?
Na  placu  bitwy  dwóch  ludzi  leżało,
Każdy  w  postawie  martwej,  lecz  odmiennej:
Ten,  co  od  wschodu,  w  ziemie  wpoił  ciało,
Lecz  twarz  ku  niebu  mając  odwróconą,
Kiedy  nań  patrzył,  wciąż  ci  się  zdawało,
Że  żyła...  tylko  była  wyprzedzoną
Przez  siebie  samą...  i  tak  wciąż  był  bladszy
On  mąż,  obliczem  całym  w  niebo  wryty,
Jak  gdy  się  człowiek  za-kocha,  za-patrzy
I  za-przepaści  się  w  coś...  w  twarz  kobiety,
W  myśl,  w  niedościgłość  jaką,  w  koniec  wieczny,
W  rzecz,  co  gwiazd  tyle  ma,  ile  łuk  mleczny!
–  Ten  mąż  plecami  w  ziemie  się  zapadał,
Gdy  pierś  i  czoło  w  niebo  promieniły;
I  zdało  ci  się,  że  niebo  spowiadał
Albo  rozgrzeszyć  ziemi  nie  miał  siły,
Albo  z  obiema  przestworami  temi
Walczył...aż  rękę  wzniósłszy  do  drugiego,
Ku  zachodowi  placu  leżącego,
Ostatnim  głosu  tchem  zawołał:  "Ziemi!"
II
Człek  od  zachodu  w  innej  legł  postawie:
On  skroń  zwróconą  miał  ku  młodej  trawie,
Co  rozściela  się  pod  jego  rany
Jakoby  księga  w  aksamit  oprawna,
I  był  jak  człowiek  w  pismo  zaczytany
Treści,  co  na  wskroś  wielka  lub  zabawna...
–  W  sposób,  iż  atom  śledząc  po  atomie,
Coraz  mniej  jego  widziałeś  oblicze.
Jeśli  to  Dante  był,  to  niebo  w  tomie
Książki  –  a  w  mózgu  swym  miał  Beatriczę,
Zaprzepaszczając  się  coraz  głębiej
Tak...  że  aż  zadrżał  on  –  czy  pod  nim  gleba  –
I  tchnieniem,  które  śmierć  na  ustach  ziębi,
Krzyknął  ku  temu,  co  na  wschodzie:  "Nieba"
III
Po  tych  dwóch  krzykach  –  cisza  była  wielka,
Ale  poległych  mężów  nie  widziałem,
I  nie  wiem,  czy  się  zbudziłem,  czy  wstałem...
W  usta  mi  tylko  zaciekła  kropelka
Słona...  jak  słone  łzy  bywają  człeka
Co  płakać  może...  lub  pewno  czeka...
.  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .  .
Więc  to  nie  była  łza...



Íîâ³ òâîðè